Nigdy ale to nigdy-nawet za czasów mojej młodości czy w dzieciństwie nie czułam się ładna nie dość,że przez te oczy zielone jakie mam bez konkretnego stałego odcienia a dwa,że przez bardzo nad wysoki wzrost-wtedy miałam go z 170 parę cm dziś mam metr92. No a po trzecie nie byłam zbyt urodziwa przez wagę jaką miałam-podczas gdy dziewczęta w moim wieku były chudziutkie i drobniutkie-ja wagowo byłam zawsze równo na 97 centylu a wzrostem na 90tym centylu...
Gdy od 13 stycznia 1997 zaczęłam leczyć się psychiatrycznie to wtedy odkryłam jakiś swego rodzaju coming out w sobie i poczułam,że ja nie znoszę babskich spraw i ego typu bo za szybko dojrzałam i zazdroszczę mężczyznom że oni nie muszą rodzić czy mogą być wiecznymi Piotrusiami Panami i im to uchodzi bokiem aby mi mimo tego 97 centyla wagi czy 90-tego centyla wzrostu powtarzano,ze "jestem ładna"... No to juz była przesada-wystarczyło,ze w wieku lat 10ciu w 1982 roku zdałam sobie sprawę,że mam "zielone oczy" a dwa,że moja waga to 97 centyl.
Gdy daty bodajże 26 lutego 1999 byłam we Wrocławiu u psychiatry i oznajmiłam jej,że chyba "czuję się mężczyzną" to ona mi wmawiała,że to jest złe podejście no i porównała mnie do Ani z Zielonego Wzgórza,że ona się ze swoim Gilbertem pobrała i że na miłość musi przyjść czas... Tak-ale ja nigdy nie chciałam kochać jak i nigdy też nie znosiłam tejże postaci. No i jak byłam u tejże psychiatry na jej ścianie w poczekalni pamiętam jak dziś-widniał tam obraz jak z anime "Skrzaty z wyspy Li" a w szczególności ktoś tam narysował dziewczynkę siedzącą na trawie jaka bardzo przypominała mi tę cała Mariel z tejże serii.
To jest ta Mariel w tych blond włoskach:
Ta cała Mariel to dziewczynka jak z obrazów Chełmońskiego czy podobnych malarzy jacy malowali dzieci a zwłaszcza piękne dziewczęta.
Ale gdzieżby-matka moja jaka towarzyszyła mi u psychiatry zawsze nie miała podjęcia o moim wnętrzu i jak matka zapytała mnie się co ja widzę ciekawego w tym obrazie to ja ją wtedy okłamałam,że dziewczynka na tym obrazie to...nasza sąsiadka z klatki 7A-Aśka Białecka!!! Bo moja matka n igdy nie ogladała "Skrzatów z Wyspy Li" a jedyne co ona znała to tylko garnki i kuchnię i udawała jaka to jest mądra ale prawda o niej jest taka,że naprawdę szkoda słów na macierzyństwo-przecież każda kobieta w Polsce to przeważnie matka Polka.
Dziś nie zazdroszczę mężczyznom bo za stara jestem na zakładanie rodziny czy ogólnie na związki no i bardzo dobrze-płci co prawda nie zmieniłam i poglądów feministycznych także ale naprawdę dziś walczę z matkami Polkami. I to nie jest walka z wiatrakami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz