Nikogo w życiu tak bardzo nie kochałam jak niejakiego doopka-"Autopsie-Mysterioese Todesfaelle" jak i po raz pierwszy wtedy od 10ciu lat bo siedziałam w domu przez 10 lat i oglądałam żyjąc tym co leci w telewizji. Oczywiście do ludzi też wychodziłam bo od bodajże 1999 roku chodziłam jak i przynależałam do lokalnej trupy teatralnej z jaką to zakończyłam współpracę właśnie 2 dni wcześniej a było to 21 czerwca 2002 właśnie i wtedy moja przygoda z teatrem się zakończyła,
Dużo ról nie dostawałam-można je wymienić na palcach u jednej ręki-począwszy od Merkucja z przedstawieniu "Romeo i Julia" a jedyną główną rolę jaką otrzymałam była to rola Antygony. Wcześniej kochałam filozofię jak i teatr gdzie zapisałam się w tym 1999 roku ale naprawdę-któż dziś tak pięknie kochać potrafi??? Ja pokochałam i kocham do dziś jak i kocham i tęsknię za utraconą częścią młodości. Bo ja nie pokochałam człowieka-pokochałam ideę.
A raczej kilka idei pokochałam. Pokochałam i kochać będę. W "Autopsie-Mysteriose Todesfaelle" tłem głosowym dosyć często był utwór Mark Snow-Lamenta:
Tak piękne melodie, pełne bólu jak i miłości chcę aby mi grali jako tło głosowe jeszcze za mojego życia. Nie jestem lcoorvvą Digimońską z roczników 1987-1991 jaka w tym 2002 roku przeżywała jakieś prygoty w wymyślnym cyfrowym świecie. Jestem prawie ten sam rocznik co Mark Benecke jakiego ksiązki zbieram i własnie to on udzielał się z tym programie "Autopsie-Mysterioese Todesfaelle". Kochałam i kochać będę. Swoje marzenia a ja widząc wtedy w tym 2002 roku siebie w białym fartucu to tak jakbym widziała siebie w białej sukni ślubnej mówiącej "Tak" składając przysięgę chciałam ale nie małżeńską ale tę Hipokratesowską ale nic mi nie wyszło z tego do dziś...
Jestem do dziś w szoku jakże życie potrafi się ludziom potoczyć...


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz